Home Co zjeść Bao Bao Yummy Vietnam

Bao Bao Yummy Vietnam

by Ewa

Bao Bao Yummy Vietnam odkryłam zamawiając jedzenie do domu. Już wtedy byłam pod wrażeniem, że można zamówić tak smaczną zupę Pho bez wychodzenia do knajpy w centrum. Potem, zupełnie przypadkiem dowiedziałam się, że knajpka jest tuż obok mojego domu i wygląda naprawdę zachęcająco. Nie pozostawało nic innego jak przetestować ją osobiście :)

Co z tego wyszło dowiecie się za chwilę...

Lokal usytuowany jest na parterze nowego bloku przy ulicy Conrada na warszawskich Bielanach. Z zewnątrz wygląda raczej minimalistycznie i nowocześnie, w środku jest to już przełamane orientalnymi płytkami i dodatkami.

Lokal

Lokal

Uśmiechnięta, miła obsługa zachęca do wejścia i jest pomocna w wyborze dań.

Za ich namową zdecydowałam się na:

Burger Bao (24zł) - przede wszystkim to co go wyróżnia to bułka. Trochę przypomina pampuchy. Ciasto jak na pieczywo, jednak nie pieczone, a zrobione na parze. Jest lekkie i miękkie, łatwo też złapać je w rękę. W środku burgera znajdziemy kawałki smażonej wołowiny i mnóstwo tajskiej bazylii. Ciepła wołowina i świeże zioła dają idealne połączenie.

Burger serwowany jest na bambusowym talerzu, w towarzystwie świetnie przyrządzonych, chrupiących frytek z batatów, pikantnym majonezem i lekką sałatką z alg.

Porcja jest na tyle duża, że spokojnie można się nią nasycić, jednak na tyle lekka, że na pewno nie będziemy się czuć po tym ospale i ociężale.

Bao Bao Yummy Vietnam

Burger Bao z wołowiną

Zupa Pho z gotowaną wołowiną (16 zł) - Nie od dziś wiadomo, że jestem fanką zupy pho. Te danie mogłabym chyba jeść codziennie. Ubolewam tylko, że sama nie potrafię jej przyrządzić. Nie pozostaje mi nic innego jak poszukiwanie dobrych knajp serwującą tą potrawę.

Muszę przyznać, że Bao Bao podaje ją na bardzo wysokim poziomie. Spora porcja mięsa, esencjonalny bulion i mnóstwo zielonych ziół. Czego chcieć więcej? :)

Choć moim numerem jeden wciąż pozostaje Vietnamka (wpis tutaj!), to myślę że w Bao Bao będę równie często. Przemawia za tym również cena i możliwość zamówienia do domu :)

Zupa Pho

Zupa Pho

Nowością w BaoBao jest danie BUN VIT (25 zł). Jestem absolutnie zachwycona nim i mam nadzieję, że na stałe zagości w karcie. Choć w oryginale powinna być podawana z kaczką, nie było problemu aby zamienić mięso na krewetki.

W skład dania, oprócz mięska wchodzi przepyszny, lekki, przypominający trochę spaghetti makaron ryżowy. Dodatkowo podawane są marynowana łodyga lotosu, kolendra i tajska bazylia. Jest również przepyszny sos rybno - octowy, który nadaje charakteru całej potrawie.

Zjedzenie tego dania to nie lada wyzwanie, ale i zabawa. Na pałeczki musimy nabrać każdy ze składników, następnie namoczyć w sosie i do buzi ;)

Bun Vit

Bun Vit

Na stole pojawiło się również MI QUANG z chrupiącym kurczakiem i makaronem ryżowym (22 zł). Wizualnie najbardziej przypominało danie z makaronem i sosem, jakie często możemy zakupić w małych knajpkach na mieście. Niby podobna koncepcja, a jednak jakość jego wykonania przez Bao Bao jest w mojej opinii co najmniej dwie klasy wyżej. I mimo, że mamy też do czynienia ze smażonym mięsem, nie ma mowy tu o nadmiernym tłuszczu. Panierka była dobrze wyważona i przyprawiona. Chrupiąca i nietłusta. Dodatkowej chrupkości dodawały jeszcze orzeszki.

Mi Quang

Mi Quang

Na koniec załapałam się jeszcze na desery. Spieszcie się bo rozchodzą się jak ciepłe bułeczki! :)

Skusiłam się między innymi na mus mango z kokosem (9 zł). Lekka konsystencja, wręcz pianki i wyraźny smak mango. Idealne na lato.

Drugi deser był jeszcze bardziej egzotyczny. Mus z owoców duriana z wietnamską kawą (9 zł). Choć początkowo miałam pewne obawy, ponieważ owoce duriana słyną ze swojego mało przyjemnego zapachu, postanowiłam się przełamać i nie zawiodłam się!. Owoce w smaku są delikatne i słodkie, a w połączeniu z lekkim posmakiem kawy, dają obłędny efekt.

Chociaż desery były bardzo skromnie podane, w zwykłych plastikowych kubkach, to przyozdobienie ich kwiatami bratka sprawiło, że pięknie wyglądały. A do tego naprawdę dobrze smakowały.

Desery

Desery

Jakim zbawieniem jest posiadanie prawdziwego azjatyckiego lokalu niedaleko swojego domu. Jest zdrowszą i lżejszą alternatywą w prównaniu do małych knajp, w których z przyzwyczajenia lub braku wyboru się stołujemy. Przede wszystkim to co przemawia do mnie to lekkość potraw. Nic nie ocieka tłuszczem, brak glutaminianu sodu i zasmażek z mąki ziemniaczanej. Na talerzach dominują świeże zioła jak tajska bazylia, mięta i kolendra.

Widać, że cały czas lokal jest zapełniony. Może się zdarzyć, że będziemy musieli chwilę poczekać na wolne miejsce. W międzyczasie cały czas ktoś wchodzi i zamawia na wynos lub podjeżdżają kierowcy dowożący do domów. To pokazuje, że jest zapotrzebowanie na takie małe knajpki ze smacznym jedzeniem również w typowo osiedlowych dzielnicach. Jest to fajny trend i mam nadzieję że więcej restauratorów będzie opuszczać śródmieście.

Jeżeli tylko macie sposobność, mieszkacie blisko lub po prostu nie straszna Wam jest wyprawa na Bielany - wpadajcie i smakujcie! :)

You may also like

Leave a Comment