Co zobaczyć i gdzie zjeść w Szkocji – część 1

przez Kuba

Przed sobą masz pierwszą część relacji z naszej podróży po dzikiej Szkockiej północy.

Podróż zaczęliśmy w angielskim Newcastle, następnie trasą przez Edynburg do Inverness i po sławnej trasie NC500. Zaglądamy również na piękną wyspę Skye, sławnego Glencoe i kończymy w Glasgow. Pozostałe części znajdziesz tutaj: część druga i część trzecia. Jeśli masz jakieś pytania, napisz do nas!

Co zobaczyć i gdzie zjeść w Szkocji - część 1

Koniec świata

DZIEŃ PIERWSZY - POGODOWY KATAKLIZM

Przylatujemy do Newcastle upon Tyne, ostatniego dużego miasta w Anglii przed granicą ze Szkocją. Zjadamy obowiązkowe Fish n’ Chips (wpis tu) w dwóch najbardziej rozpoznawalnych miejscach w mieście. Jest to określenie trochę nad wyrost, bo co drugi róg jest jakieś miejsce z rybą (a zaraz obok bar z piwem). Jednak jeśli przyjedziecie w te strony, Colman’s i Waterfront to są miejsca gdzie musicie pójść.

Dzień kończymy tradycyjnym pubcrawlingiem, czyli przemieszczaniem się z baru do baru i rozmowie z naszym gospodarzem Garethem (któremu bardzo dziękujemy za nocleg i piwo!). Strasznie brakuje mi czegoś takiego u nas. W kraju nad Wisłą jak zasiądziesz w jednym miejscu tak przyklejasz się i nie wychodzisz. Ja to jeszcze zmienię!

Dla amatorów angielskiego piwa. W barach znajdziecie i standardy i wymyślne krafty. Poziom piwa moim zdaniem stoi na bardzo wysokim poziomie. Jest wiele miejsc które należy obejrzeć, polecam Brewdog’a (jest również w Warszawie) jeśli macie potrzebę na wyszukane piwa. Pozostałych miejsc szukajcie w okolicach mostów po północnej stronie miasta, między innymi – The Bridge Tavern lub Crown Posada z typowym staro-angielskim klimatem.

road closed, winter

"Sorry. Road closed."

Podróż do Szkocji zaczynamy w najgorszą zimę od siedmiu lat (jest początek Marca 2018), wiatr, śnieg, gradobicia, zamknięte autostrady i drogi, auta zostawiane w rowach i kierowcy nocujący w autach. W porównaniu do Polski nie jest to pogoda tragiczna, ale pamiętajcie, że nie mają tu potrzebnej infrastruktury. Więcej o tym później. Czytajcie dalej!

DZIEŃ DRUGI - WITAJ SZKOCJO, WITAJ EDYNBRA!

Drugiego dnia wjeżdżamy już do Szkocji. Ambitny plan bo jedziemy z Newcastle do Edynburga (autostrady pozamykane, w tym największa A1). Następnie przez Perth do Inverness. Po drodze zwiedzamy stolicę Szkocji. Szybka rada na wtopienie się w tłum, wymawiamy „Edynbra” a nie „Edynburg” :) Obowiązkowo jemy szarpaną wieprzowinę – bar Oink! Kanapki od 3 do 5,5 funta z paroma sosami do wyboru, Oraz tradycyjne szkockie słodycze – Fudge w Fudge House. (1,2 funta za 100g) Kawałki słodkich dobroci z pogranicza naszej krówki i masy lukrowej. Zdaję sobie sprawę, że to 99% cukru, ale mimo to nie mogę się powstrzymać od kolejnych porcji. Szczególnie, że robią je w tylu różnych smakach!

wieprzowina, pulled pork

Świnka z Oink!

Edynburg, jak na stolicę turystyczną przystało, serwuje mnóstwo atrakcji i „prawdziwie szkockich pamiątek”. Nie decyduję się na kilt, bo niestety za drogi. Zestawy ze skarpetkami, sakiewkami i marynarkami kosztują średnio 500 (!!) funtów. A jestem pewien, że te szyte od zera na miarę dochodzą do czterocyfrowych kwot, w funtach.

edinburgh

Edynbra!

DZIEŃ TRZECI - DALEJ NA PÓŁNOC!

Po długiej i wyczerpującej jeździe docieramy do Inverness. Największego miasta w tym regionie. Urokliwe miasteczko, bardzo pozytywnie nas zaskoczyło. Uliczki nad ujściem Loch Ness do Morza Północnego, parę knajpek i barów. Na wieczorny posiłek decydujemy się wejść do Encore przy Ness Bridge. Moje pierwsze spotkanie z haggis (w burgerze) – bardzo udane. Mocny smak gałki muszkatołowej i pieprzu, mączny i sycący od kaszy w środku. Do tego gruby pattie,co oznacza płaski kotlet ze stuprocentowej szkockiej wołowiny i chutney z cebuli i dymionych śliwek. W porównaniu do naszych muciek mięso wydaje mi się bardziej zwarte, więcej mięśni a mniej tłuszczu. Przez to odnosi się wrażenie, że jest bardziej wysmażone, nawet przy zamawianiu medium rare.

owce, slow, road, droga

Zwolnij! Owce na drodze!

Dziewczyny dostają hicior wieczoru – noga jagnięca z puree z ziemniaków. Dużo mięsa na jeszcze większym gnacie. Odchodzące od kości, z ciemnym mocno aromatycznym sosem. Doskonale czuć, że składniki miejscowe. Jeśli będziecie w okolicy koniecznie próbujcie. „Wolny wybieg” musi pozytywnie wpływać na jakość, nie mam innego wytłumaczenia :) Za całość płacimy ok. 35 funtów.

Co zobaczyć i gdzie zjeść w Szkocji - część 1

Przepyszna Szkocka jagnięcina

KONIEC ŚWIATA

Dzień zaczynamy od tostów i jajek na śniadanie. Miejsce w którym się zatrzymaliśmy w Inverness (Glasdair), jest skromne ale ładne, utrzymane w staroangielskim stylu, mimo że to już daleka Szkocja. Szczególnie jadalnia z dużą ilością porcelanowej zastawy, haftowanymi obrusami i pamiątkami rodzinnymi porozwieszanymi na ścianach. Polecamy, tym bardziej że cenowo wychodzi dobrze. Rano zajeżdżamy do Urquhart Castle nad Loch Ness, w poszukiwaniu Nessie. Niestety zamek był zamknięty na remont. Kończy się na szybkim selfie i rozmowie z ochroniarzem. Potwierdza on istnienie potwora, który (która) lubi pojawiać się po paru szkockich. Ponoć lubi zapach whisky. No i oczywiście tylko po zmroku :)

Loch Ness, Nessie, Urquhart Castle

Urquhart Castle i Loch Ness. Widzicie Nessie?

Przed nami najtrudniejsza część trasy. Planując, liczyliśmy ilość kilometrów (mil) i sprawdzaliśmy jakość dróg. Nie spodziewaliśmy się, że będziemy robić tyle przystanków, oraz że droga będzie taka trudna. Jazda szła powoli i ostatnie mile przed noclegiem były już mocno po zmroku. Na boku dodam dla niedowiarków, że trasa naprawdę prosta nie jest. Nigdy nie byłem kierowcą TIR-a ale mam na karku trochę kilometrów po polskich i obcych trasach. Nie kojarzę trudniejszych kilometrów niż te które tu zrobiłem, i to wcale nie ze względu na lewostronny ruch. Akurat to było najprostsze.

Wspominałem o infrastrukturze na zimę? Otóż usłyszeliśmy komentarz kolegi z Newcastle:

„Zazwyczaj nie mamy tu śniegu. Po co kupować sprzęt za duże pieniądze, jeśli skorzystamy z niego raz na dziesięć lat.

Szkoda kasy, a takie zimy zdarzają się naprawdę rzadko.”

Podejście takie kończy się mnóstwem zamkniętych dróg, kluczeniem po lasach i górskich ścieżkach nad przepaścią (dosłownie!) w całkowitej ciemności. Jesteśmy w końcu na dzikiej północy. Co udaje nam się zobaczyć w drodze? Skupiamy się na górskim krajobrazie i surowej pogodzie. Docieramy do przepięknego zamku Dunrobin Castle gdzie na pół-dziko wpadamy do zasypanych śniegiem ogrodów. Ze szczerym podziwem patrzę na ilość zamków i innych fortyfikacji w Szkocji. Ileż tu historii! Wyjeżdżając zakopujemy się w śniegu i w ruch przychodzi szpadel który pożyczyliśmy od Garetha.

Co zobaczyć i gdzie zjeść w Szkocji - część 1

Przepiękny Dunrobin Castle

DZIKA ZWIERZYNA

Oprócz tego docieramy na punkt widokowy John ‘o Groats i przez miejscowości Thurso i Durness. W trakcie drogi otacza nas dziki i dziewiczy klimat Highlands’ów. Bardzo rzadka zabudowa i małe zaludnienie rejonu. Tylko powtarzające się co parę kilometrów farmy. Nie tylko krowy i owce, puszczane luzem, pojawiają się na drogach którymi jedziemy. Trafiamy na całe mnóstwo jeleni, które zmuszone niską temperaturą, schodzą z gór na niziny. Niewypowiedziane wrażenie robią te dostojne i piękne zwierzęta.

jeleń, deer, forest

Zdjęcie jedno na milion

Dzień, a raczej noc, kończymy na farmie niedaleko Lochinver.

Koniec części pierwszej. Zobaczyliśmy dużo, ale to co będzie w następnym wpisie zwali Wam kapcie z nóg.

Prawdziwie dzika zwierzyna i nieziemskie krajobrazy. Do zobaczenia w następnej części!

Jeśli podobała Ci się relacja dzień po dniu. Udostępnij!

Jeśli szukasz noclegów w Szkocji to klikaj w nasze linki polecające:

Booking.com -> zniżka 50pln za zerezerwowanie/zrealizowanie pobytu -> http://bit.ly/KNBookingcom

Airbnb -> zniżka 100pln za zarejestrowanie się w serwisie i pierwszy nocleg -> http://bit.ly/KNAirbnb

Co zobaczyć i gdzie zjeść w Szkocji - część 1

Na zachętę krowa! "I'm fabulous!"

Przeczytaj również

Skomentuj!

Strona korzysta z ciasteczek (cookies), żeby przyśpieszyć jej działanie i poprawić jakość dla czytelnika. Akceptuj Czytaj więcej