Ze względu na zbliżający się wielkimi krokami wyjazd do Azji (już nie mogę się doczekać!) szykujemy nie tylko plecaki, ale i żołądki. Z tego też względu odwiedzamy ponownie niektóre lokale (jak Viet Street Food) lub nowe polecane to tu to tam. Tak właśnie trafiliśmy to Pho2.
Origami w Pho2
AZJATYCKIE TYGRYSY
To tylko trochę naciągane, bo Pho2 (lub Pho Kwadrat) widzieliśmy już na Hali Koszyki. Miło więc widzieć że interes idzie na tyle dobrze, że otwiera się samodzielnie lokal i to w dobrej dla warszawskich foodies okolicy – Powiślu. Jest to również pochodna trendu który zauważyliśmy pisząc w 2018 roku, a który naszym zdaniem (zarówno moim, Anety jak i Ewy), będzie kontynuowany i w tym roku:
Będzie się pojawiało coraz więcej wyspecjalizowanej kuchni azjatyckiej, reprezentujących różne style nie tylko poszczególnych państw ale i regionów. Jest to pewien samonapędzający się cykl. Bardziej świadoma klientela, szukająca coraz lepszych smaków i lokale coraz bardziej pewne siebie, podające mniej spolszczoną a bardziej odważną kuchnię. Czego chcieć więcej?
Nasze drugie zamówienie ;)
SMAK DO KWADRATU?
Pho kwadrat to z jednej strony minimalistyczny – gołe betonowe ściany i drewniana płyta, z drugiej strony przytulny lokal (pięknie pomalowane stoły). Skupieni są na klasyce azjatyckich zup, mimo że, za każdą taką potrawą stoją lata praktyki i wieki tradycji danego kraju. Żeby nie być gołosłownym, odniosę się do tekstu ludzi którzy pałeczki pozjadali na azjatyckiej kuchni – blogu Pyza made in Poland i tekście „Zupy Azji: Pho”. Zachęcam do kliknięcia a my lecimy dalej!
W Pho2 byliśmy dwukrotnie, pod koniec Grudnia i zaraz na rozruchu drugiego Stycznia. Z dań głównych przejedliśmy się oczywiście przez wersje z kaczką (22 pln) wołowiną smażoną (22 pln) i parzoną (18 pln). Zupy trzymały poziom, z dużą ilością dymki, sporą ilością mięsa – bulion za drugim razem był mocniejszy i aromatyczniejszy, ale jak się okazało zjedliśmy jedne z ostatnich porcji tego dnia. A jak wiadomo...
Kaczuszka
BLIŻEJ DNA (GARNKA) ZAWSZE JEST NAJSMACZNIEJ!
Nie znaczy to że było źle, wręcz przeciwnie, bardzo nam podpasowało. Widać jednak jak smak będzie potrafił różnić się między jednym a drugim podejściem. Jeśli chodzi o jakość mięsa to było dobrze, najbardziej smakowała mi oczywiście kaczka, którą chwilę później podebrała mi Aneta :) no i pamiętajcie że w porównaniu do innych lokali rzeczywiście jest tu tanio – ciekawe czy na długo(?). Wołowina parzona gorącym bulionem, co zawsze na plus, jednak trochę się zwijała i kawaliła w zupie, trzeba trochę zwinnych palcy i pałek żeby ją porozrywać.
Spróbowaliśmy również sałaty z makaronem ryżowym, grillowanymi kotlecikami i boczkiem (bun cha quat – 19 pln). Mocno podgrillowane, miejscami zwęglone mięso oddające ten smak w bulionie i przy każdym następnym kęsie. Wyszło naprawdę fajnie choć ten smak dominował całość dania. Nam akurat to pasowało, ale jeśli nie lubicie to wybierzcie inny rodzaj. Sam jednak bulion był wyrazisty i bardzo smaczny. Aneta upodobała sobie te danie jedząc je pierwszy raz w Viet Street Food (tu link) i jak tylko ma okazję to je zamawia. Tak jak w przypadku zup Pho porcje są dość duże i idzie się nimi najeść, jednak zdecydowaliśmy się też na przekąski których jest dość spory wybór.
Bun Cha
Springrolle z wołowiną (8 pln) i kaczką (10pln) są ok. jest zielenina, jest mięso, są raczej zwijane na świeżo a w porcji są dwie sztuki – taka prosta przekąska. Żeberka duszone w karmelu (9pln) są za to bardzo dobre, mięciutkie, tłuste i soczyste mięsko – koniecznie zamawiajcie do głównego dania. Ostrzyłem sobie zęby jeszcze na Pha Lau, czyli flaki po wietnamsku. Niestety nie było ich w tych dniach, ale będę jeszcze to nadrabiać!
Żeberka
PODSUMOWUJĄC
Nie jest to może najlepsza wietnamska kuchnia jaką znajdziecie w Warszawie, ale z pewnością jest tu i smacznie i urokliwie. Jest domowo, prosto, Pho Kwadrat nikogo nie próbuje udawać :). Przez małą odległość od domu i sporo dostępnych stolików będziemy tu często zaglądać - jestem tego pewien.
Pho Kwadrat - Leszczyńska 3, Warszawa
