Gdzie jest Azja?
Od powrotu z naszej wycieczki do Azji, latem 2017 roku, lubimy porównywać kuchnię którą tam jedliśmy do tej w Warszawie. Nie jesteśmy znawcami kulinariów azjatyckich, ale bardzo się staramy nadrobić poprzez praktykę. Pałeczki w dłoń!
Viet Street Food to miejsce które nas początkowo zainteresowało jako streetfood, na opisywanym już festiwalu food trucków. Bardzo dobre recenzje, długie kolejki i aromatyczne jedzenie wystarczyło żeby nas skusić. Sami reklamują się jako wóz prowadzony przez polskich Wietnamczyków, co jak co ale oni powinni wiedzieć jak to się robi. Jak wspomniałem wyżej, długie kolejki i ogólny tłum w niedziele na zlocie trochę nas przeraził. Poszliśmy zatem do stacjonarnego lokalu niedaleko centrum gastronomicznego Saskiej Kępy – ulicy Francuskiej.
Potrzebny tłumacz!
Ciasne wejście, dobudowana altana i mikrownętrza spowodowały, że od razu poczuliśmy się jak w zatłoczonej alejce azjatyckiej stolicy. Wystrój pomaga w osiągnięciu tego przyjemnego stanu, w którym zapominasz gdzie naprawdę jesteś i że jutro trzeba do pracy :) W międzyczasie rozglądania się, studiujemy menu. Nazwy pojedynczych dań absolutnie nic mi nie mówią, bo są po wietnamsku. Polskie podpisy nie pomagają, bo nadal nie mam pojęcia co zamawiać :) Kierowani intuicją zamawiamy co nam się wydaje smaczne. Dania przychodzą błyskawicznie, jakby już na nas czekały i dziękujemy intuicji, że kolejny raz nas nie zawiodła! :)
Zamawiamy Bun Tron z kaczką (35 pln), w zestawie makaron ryżowy, ogórek, zielenina, orzeszki i BEZ cebuli (zamawia Aneta). Oraz Bun Bo Nam Bo (30 pln) z wołowiną w delikatnym bulionie, dodatki podobne. Już na wstępie zaskakuje ogrom zieleniny. Z początku myślałem że nie pokona głodu przyzwyczajonego do steków i burgerów ale spokojnie, da się najeść. Samo mięso bardzo nam podeszło, i kaczka i wołowina mięciutkie, długo marynowane i gotowane. Jedzenie Anety z wierzchu bardziej przypominało sałatkę, ale makaron z bulionem na dnie nadawał treści i smaku całości. U mnie mięso z woka podane w osobnej misce, niestety już z letnim bulionem. Makaron do samodzielnego wymieszania na boku. Nie wiem jak jest w Wietnamie, ale całe szczęście że oba dania podawane były z makaronem ryżowym. Idealnie chłonął smak sosu i nie przeszkadzał ciężką kluchą.
Oba posiłki proste i konkretne, mięso nie gubi się w przyprawach, a świeże warzywa dają potrawom lekkość. Tak dokładnie wyobrażam sobie danie lokalsa gdzieś po drugiej stronie świata. Chowajcie się z fine dine’ingiem czy kuchnią molekularną – prosta, autentyczna kuchnia dla zwykłych ludzi :) Jedyne na co mogę ponarzekać po drugim i trzecim zastanowieniu, to stosunek ilości do ceny. Wychodzi trochę drogo a nie mówimy tu o wyszukanym mięsie albo sposobie podania. Za to mały minusik.
Kawa i ryż
Nie przekonały nas przystawki, żeby coś zamówić. Za to nie mogliśmy sobie odmówić małej kawy i deseru. Ta pierwsza okazała się hiciorem – Wietnamska Kawa Cafe Sua (10 pln), ze skondensowanym mlekiem. Mała szklanka ze sporą ilością mleka, a na niej imbryk przelewowy z kawą. Trzeba było chwilę poczekać aż się zrobi i zamieszać. Wyszło pysznie, ale tylko dla amatorów słodkości. Ponoć w niektórych miejscach wietnamu pije się ją dodatkowo z lodem. Muszę pojechać i sprawdzić!
Na deser zamówiliśmy sticky rice z mango (16 pln). Spora miseczka rozgotowanego ryżu i śmietanki kokosowej, a na tym plasterki mango. Niestety owoc nie był do końca dojrzały, więc zamiast delikatności musieliśmy się trochę przegryźć. Za to sam deser porządny i smaczny, chętnie zjem go jeszcze raz. Trzeba wspomnieć, że nie było to nasze pierwsze podejście do sticky rice, ale ten w Viet Street Food jako pierwszy nam zasmakował.
Podsumowując, polecamy to miejsce. Mimo raczej sporych cen, dostajemy Wietnam na talerzu. Jak się okazuje, mają tam naprawdę smacznie!
AKTUALIZACJA – PAŹDZIERNIK 2018
Muszę przyznać, że nadal jest tu klimat, dobra obsługa i świetne jedzenie. Viet Street Food jest ciągle polecany na forach i grupach jak jedno z najlepszych i najwierniej odtwarzających kuchnię wietnamską. Jedzenie jest tak dobre, że mamy ochotę jeszcze przy stoliku kupić bilety do Wietnamu :) Co nie co zjedliśmy też z wkładki do menu - fajnie że ciągle są nowe pomysły i inspiracja żeby wprowadzać jeszcze więcej i więcej wietnamskiej kuchni do Warszawy.
Banh mi z pate (17 pln) to tradycyjna bagietka (pozostałość po kolonii francuskiej) z farszem i marynowaną marchewką. Sukces w prostocie i świetnych składnikach. Jedyne inne które smakuje mi równie dobrze co tu, to Fat Daddy który pojawiał się w lato na Nocnym Markecie (będziemy tęsknić za dworcem głównym!). Menu „sezonowe” lub tu wkładka nazwana „menu extra” często się zmienia ale polujcie na poniższe dania:
Bun Bo Gio Heo (33 pln) to zupa z pikantnym wywarem wieprzowo – wołowym. W środku plastry wołowiny, golonki i szynki cynamonowej, a do tego świeże kiełki i zielenina. Na boku klasycznie dla Vietu lekki makaron ryżowy. Obsługa podała mi na boku kawałki cytryny i skorzystałem do zakwaszenia bulionu – był rewelacyjny!
Drugie och i drugie ach było przy Bun Cha (33 pln). Na którą czailiśmy się od jakiegoś czasu. Marynowana i grillowana wieprzowina, podawana ze „specjalnym sosem”. Ten ostatni gęsty, słodki i idealnie pasujący do chrupkiego i również słodko marynowanego mięsa. Brać i nie zastanawiać się!
Viet Street Food, Królowej Aldony 5, Warszawa
Znacie inne knajpy z dobrym Wietnamskim jedzeniem? Dajcie znać w komentarzu!
3 komentarze
Odnośnie kawy – masz rację w Wietname pije się kawę z lodem – właśnie wróciliśmy z Wietnamu i prawie wszyscy localsi pili kawe z lodem (i my też) i skondensowanym mlekiem. A zupka PHO jest bardzo popularna na śniadanie ?
A smakowała Wam kawa? Ciekawe z tym Pho na śniadanie. Dla mnie chyba za ciężkie :)
W VSF jest też kawa z lodem na zimno ?