TAHINA WILCZA - MAM SMAKA NA HUMMUS
UWAGA: Niestety z dniem 24.12.2020 Tahina Wilcza już nie funkcjonuje ;(
Do Tahiny na Wilczej pierwszy raz zawitałam w lutym i pomimo, że bardzo mi smakowało, jakoś nie zmobilizowałam się do napisania wpisu. A że nie byłam wtedy z Kubą to tak jakoś wyszło, że po czasie inspiracja uciekła i lipa. Na całe szczęście ostatnio mam ciągle smaka na hummus i falafele to namówiłam Kubę, żeby powrócić właśnie do Tahiny. I teraz nie mam wyjścia muszę wam napisać, czemu musicie iść tam zjeść!
Na FB Tahiny przeczytacie, że określają siebie jako comfort street food. Co to oznacza? To takie smaki, które wyzwalają jakieś przyjemne uczucia, wspomnienia, często z dzieciństwa i do tego nie należą do wersji fit. Dla nas kulturowo raczej smaki bliskiego wschodu nie wpisują się w comfort food, ale dla osób z tamtego regionu z pewnością tak. Mi jest bliżej do określenia tego miejsca, jako street food. Choć zdecydowanie w przyjemniejszym wydaniu, jest gdzie usiąść, nie musimy jeść stojąc na ulicy, a sam lokal jest bardzo przytulny.
PROSTE MENU, SKOMPLIKOWANE SMAKI
Od czasu mojej pierwszej wizyty menu się troszkę zmieniło i doszło parę nowości. Zdecydowanym też plusem jest zastawa oraz szklanki zamiast plastików. Widać, że miejsce się rozwija.
Menu jest bardzo proste i podzielone na: Wrapy (17-21pln), do wyboru z falafelem lub wołowiną; Pozycje opisane jako s-line (21 - 24pln), między innymi wybrany przez nas hummus z jagnięciną; Oraz bowle (23-29pln). W skład tych misek wchodzi główny dodatek: falafel, tempeh, krewetki, wołowina, konfitowana jagnięcina lub mezze. Do tego zestaw sezonowych sałatek i kiszonek, chipsy z sumakiem, zioła, sosy i za dopłatą 1 zł lawasz.
Do mnie oczywiście najbardziej przemawiają bowle. Głównie dlatego, że dostajemy wszystkiego po trochu i omija mnie zbyt długie zastanawianie się co zamówić. Uwielbiam, gdy do wyboru mamy różne smaki i tekstury. I oczywiście kolory, wiadomo jest, że jemy oczami.
Po tym co napisałam możecie się domyślać, że podczas pierwszej i drugiej wizyty zdecydowałam się na miskę. Za pierwszym razem była to konfitowana jagnięcina, za drugim razem falafel. Jedno i drugie to strzał w dziesiątkę. Jagnięcina była wyborna - delikatna i krucha, powolne gotowanie w tłuszczu naprawdę robi tu swoje. Drugie podejście to już falafel i był taki jak powinien być. Miękki w środku i idealnie chrupki na zewnątrz.
W TAHINIE ZASKOCZYŁY NAS ŚWIETNE DODATKI
Kuba zdecydował się na miskę z wołowiną. I znów te idealne mięsko, choć mi chyba bliżej jagnięciny to tę kwestię pozostawię wam do oceny, z pewnością jest to kwestia preferencji. Obie wersje są pyszne. Na dopchanie się dobraliśmy z serii s-line hummus z jagnięciną. I wiecie hummus z bobem, burakiem czy innym dodatkiem już jadłam. Ale żeby z mięsem na górze to pierwszy raz. Napiszę tylko, że zarówno mięso jak i dodatki znów wyborne. Dla każdego mięsożercy oraz miłośnika hummusu, pozycja obowiązkowa.
To, o czym nie można zapomnieć to świetne dodatki do misek. W zależności od sezonu i dostępności z pewnością traficie na różne dodatki. Nie zabraknie jednak najróżniejszych past i warzyw. Przy ostatniej wizycie dostaliśmy m.in. buraczki, sałatkę z jarmużem i brzoskwiniami, soczewicę.
Oczywiście oprócz tego, że w Tahinie jest bardzo smacznie podoba mi świetne dopracowanie podawanego mięsa. Nie ma tu mowy u suchej wołowinie, wszystko jest delikatne i wilgotne. W Warszawie mamy sporo miejsc, gdzie zjemy pyszny hummus i falafel, najczęściej są to jednak miejsca wegetariańskie. Tutaj nie ma kompromisów, wszystkie dania są smaczne. Śmiało mogę powiedzieć, że odnajdzie się tutaj zarówno wegetarianin jak i mięsożerca, żadna ze stron przy tym nie będzie poszkodowana.
SŁOWO NA KONIEC
Na zakończenie wręcz muszę wspomnieć o cudownej lemoniadzie z różaną pianką. Ja jestem ogromna wielbicielką róż i to bynajmniej nie na balkonie, a na talerzu i smak tej lemoniady jest po prostu dla mnie. Jeśli jednak nie jesteście fanami tych smaków spróbujcie tonicu arabskiego lub herbaty. Podawana jest w przepięknym imbryczku z lizakiem cukrowym. Idealna na nadchodzącą jesień.
Tahina Wilcza, 26 Wilcza, Warszawa