JOEL SHARING CONCEPT - RECENZJA!
Pora na drugą wynosową recenzję, po ciepło przyjętychprzez Was Peaches Gastro Girls!
Będziemy kontynuować w miarę możliwości ten cykl tekstów, choć bardzo nam brakuje siedzenia w lokalu i napawania się zapachami z kuchni, gwarem rozmów i pięknie podanym, smacznym jedzeniem. Te ostatnie akurat Joel wyszło, ale o tym za chwilę.
JOEL, CZYLI SYN BOŻY
Zacznijmy od końca. Po wrzuceniu na Instagram Stories naszego podsumowania jedzenia z JOEL Sharing Concept odezwał się do nas właściciel lokalu z małą korektą mojej wymowy nazwy miejsca. Bo Joel to nie jest z "zachodniej nowomowy" DŻOEL, a po prostu tak jak jest to napisane, a samo słowo Joel to stare hebrajskie imię oznaczające syna Boga.
Ten komentarz był wstępem do bardzo miłej i trochę dłuższej konwersacji, a samo powyższe mówi nam wiele o podejściu właścicieli do knajpy. O tym, że miejsce ma swoją historię, którą chcielibyśmy poznać i o porządnym przemyśleniu kto, co i dla kogo tutaj robi.
CO ZAMÓWILIŚMY I JAK TO SMAKOWAŁO!
Spróbowaliśmy kilku rzeczy przekrojowo z menu, zamawiając i odbierając na miejscu z Koszykowej 1. W okolicy jest już kilka dobrych gastro - Pogromcy Meatów, Regina Bar, kawałek dalej rameny z Shiso. To spora konkurencja, ale z drugiej strony totalnie różne jedzenie i pewnie wszędzie będzie pełno ludzi szukających dobrej kuchni. Nie możemy się doczekać lata i ogródków, w okolicy będzie super klimat!
Po pierwsze wygląd i dostawa - jedzenie w Joel Sharing Concept bardzo dobrze znosi dowóz, jak wszystkie podobne kuchnie. Jedynie zamówiona przez nas pita z koftą zdążyła lekko wystygnąć. Same pozycje wyglądają ładnie i zachęcająco - w szczególności pieczony kalafior, tylko spójrzcie na zdjęcie!
Spróbowaliśmy tradycyjnie hummusu (19 pln) posypanego sumakiem o cierpkim posmaku i głębokiej karmazynowej barwie. Smakuje to bardzo dobrze jest zmielone wręcz idealnie a sam hummus jest z tych idących mocniej w smak sezamu i tahiny. Domowy ser labneh z pieczonymi pomidorkami (22 pln) posypany tymiankiem to jedna z najlepszych pozycji jakie spróbowaliśmy z Joel i jeden z najlepszych labnehów jakie mieliśmy do tej pory okazję spróbować. Kremowy i jednocześnie bardzo delikatny a dodający sporo smaku do innych składników.
Ten sam labneh obecny był w połówce pieczonego kalafiora (26 pln) obtoczonego tartym pomidorem, płatkami migdałów, zatarem i natką pietruszki. Był pyszny! Tyle szacunku zyskujemy do tego warzywa i w coraz większej ilości odsłon mamy przyjemność go próbować.
Już po tych trzech pozycjach staje się jasne, że oprócz na wiązań do klasycznej kuchni arabskiej, Joel stara się całość unowocześnić. Jednocześnie łącząc z sobą składniki i podając je w bardzo pornfoodowej formie.
Spróbowaliśmy jeszcze klasycznej sałatki tabuleh (25 pln) z kaszą bulgur, natką pietruszki, seler, fenkułem, miętą. W szczególności ta ostatnia dawała dużo świeżości i lekkości do całego dania. A trzeba przyznać, że całość jedzenia z Joel bardzo nam siadła i w gruncie rzeczy była dość sycąca ale i lekka na żołądek. Tylko wspomniana pita z koftą jagnięco-wołową (25 pln) jakoś nam nie podpasowała. Bez specjalnego szału, nic charakterystycznego w smaku, chociaż przyznaję, że mięso było dobrze zrobione. Całość dla nas odstawała lekko na minus poziomem od pozostały pozycji.
DZIELMY SIĘ!
Jednocześnie całość wrażeń oceniamy bardzo dobrze! Jedna ze smaczniejszych kuchni południa jakie ostatnio jedliśmy. Ładnie wyglądająca, bardzo dobrze smakująca i z pomysłem. Kuchnia arabska izraelska (ciągle się myliłem piszące ten tekst!), robiona do dzielenia, idealna do dzielenia i najlepiej smakująca właśnie w towarzystwie. Oby jak najszybciej można się było spotkać nad tym pysznym jedzeniem w lokalu. Dziękujemy Joel i do szybkiego zobaczenia! ;)
Joel Sharing Concept - Koszykowa 1, Warszawa