Yatta Ramen – japoński comfort food – recenzja!

przez Ewa

RECENZJA YATTA RAMEN!

Ciągnąc falę ramenowej popularności, która na dobre wybuchła w 2018 roku postanowiliśmy zaraz po powrocie z urlopu skoczyć do Yatta Ramen. Po raz pierwszy spróbowaliśmy ich Jiro Kei ramen na Nocnym Markecie i byliśmy pod dużym wrażeniem. Dowiedzieliśmy się też, że niedługo po pierwszym przetarciu swoich ramenów będą otwierać swój lokal stacjonarny, szybko więc wpisaliśmy Yatta na naszą listę "must eat".

NIE TRZEBA BYŁO DŁUGO CZEKAĆ

Sympatyczny lokal znajduje się przy ul Bartoszewicza w Warszawie, gdzieś pomiędzy Uniwersytetem Warszawskim, a Tamką. Przed wejściem nawołują nas dwa manekineko, czyli klasyczne figurki kota z podniesioną łapką. Co ciekawe nazwa oznacza właśnie „zapraszającego kota” ;) W środku zaś lokal, choć minimalistycznie urządzony, dodatkami takimi jak plakaty nawiązuję do stylu japońskich barów. Rozwiązaniem czysto pragmatycznym, a dodatkowo dodającym stylu jest kuchnia od razu na wejściu do ramenyi. Kto nie robi się głodny widząc wielkie gary bulionu i parę unoszącą się znad talerzy niech pierwszy rzuci kamień!

manekineko

manekineko

Przejdźmy jednak do konkretów, czyli JEDZENIE…

Menu jest krótkie i konkretne. Trzy przystawki, Cztery zupy, napoje. No cóż… przynajmniej nie mają problemu z niezdecydowanymi klientami, zastanawiającymi się przez pół godziny co zamówić ;) Trzeba zaznaczyć, że ramen jest japońskim "fast foodem", więc nie ma tu czasu na kontemplację! Pomaga też to, że każda zupa jest inny, różniąc się dodatkami, bulionem - jest co próbować.

Na początek zamawiamy kimchi (10 zł). Aneta i Kuba mają już pewne doświadczenie w samodzielnym robieniu kapuchy więc chętnie zamawiają je jako przystawkę żeby porównać i przy okazji zobaczyć jak to robią inni. Kimchi w wydaniu Yatta Ramen było wyjątkowo chrupiące, mocno sfermentowane i lekko pikantne. Powiem szczerze, że taka wersja smakuje mi najbardziej. Lubię pikantne potrawy na tyle, żeby wyczuwać jeszcze ich naturalny smak. Kiedy potrawa jest już tylko ostra, a mój język błaga o wodę, to nie jest to już atrakcja. "W porównaniu do innych miejsc porcja jest spora, co jest dodatkowym plusem." - przyp. Kuba :)

kimchi

kimchi

Zanim przejdę do opisu zup, muszę jeszcze wspomnieć o śmiesznych oranżadach, które spróbowaliśmy. Chociaż ich smak nie wybijał się ponad przeciętną ( lekko gazowana, słodka, z posmakiem owoców) to nie lada wyzwaniem i zabawą było ich otwieranie. Trzeba wbić szklaną kulkę do środka butelki i przypilnować żeby oranżada nie spieniła się i nie wybuchła jak butelka z szampanem.

GDY Wreszcie przybyły nasze rameny…

Ja tradycyjnie zamówiłam Shoyu (30 zł). Może i jestem monotematyczna, ale cóż poradzić kiedy to moja ulubiona wersja ramenu. Byłam przede wszystkim pod wrażeniem esencjonalnego, dość ciemnego bulionu. Jeden z lepszych jakie jadłam, którego bazą jest tare oparte na sosie sojowym.Do tego mocno morski aromat i posmak. Makaron w punkt ugotowany, a pani kelnerka nas ponaglała przy robieniu zdjęć, żeby za bardzo nie przemókł bulionem. Jak to mówią "aparat je pierwszy", a nitki wytrzymały cierpliwie aż zaczęliśmy jeść. Jedyne co mogłabym zmienić to mięso, które było tylko gotowane. Jest to moja subiektywna ocena, jednak wolę kiedy mięso w zupie jest lekko opieczone lub obsmażone.

Shoyu

Shoyu

Kuba pokusił się o największą porcję czyli Jiro Kei (33 zł). Określenie „wypchany po brzegi” do opisania to stanowczo za mało. Góra z kiełków, kapusty i boczku tworzyła wieżę wystającą dużo ponad miskę. Ukłony dla dziewczyn, które potrafią przynieść to do stolika bez ulania kropli ;)

Ta wersja ramenu była najdelikatniejsza spośród zamówionych przez nas. Bulion również na basie klarownego shoyu, jednak miał najbardziej warzywny, kapuściany posmak - ze względu na zastosowane dodatki. Przez to, powiem szczerze, najmniej mi zasmakował. Lubię w zupie ten rybno – mięsny smak bulionu, a który tutaj po prostu był mało wyczuwalny. Nie wyobrażam sobie "prawdziwej japońskiej wersji", bo Yatta swój Jiro opisuje jako baby - zaledwie 900g przy 2 kilogramach (!) swoich wschodnich odpowiedników :) Kubie udało się spałaszować całość, aczkolwiek nie było to takie łatwe :)

Jiro Kei

Jiro Kei

Aneta w końcu odnalazła swój ramen! Zdecydowanie jest zwolenniczką gęstszych i pikantniejszych wywarów. Nie mogła więc trafić lepiej niż zamawiając Ramen Miso (30 zł). Tutaj również dodatek boczku chashu, a oprócz tego fermentowany bambus, nitki chili i podsmażane kiełki. Wyraźny smak, odpowiednia ostrość i posmak miso. Czego chcieć więcej?

Miso Ramen

Miso Ramen

Nasza wizyta w Yatta Ramen należała do bardzo udanych. Głód na orientalną zupę został zaspokojony, rameny świetne, a atmosfera w lokalu bardzo wesoła. Jak to odnieść do Arigatora (wpis TUTAJ) w którym również niedawno jedliśmy? Przede wszystkim świetnie widać różnice w podejściu i to jak danie kuchni japońskiej zostało przeniesione i zinterpretowane przez oba miejsca.

Yatta zdecydowanie stawia na autentyzm. Widzieliśmy to przez jakiś czas na social mediach współtwórców wozu i lokalu jak przygotowywali menu. Zobaczyliśmy to na talerzu bo wersja Jiro z Bartoszewicza jest dopracowana w porównaniu do naszego pierwszego testu z Nocnego Marketu. Trzymamy kciuki za propagowanie ramenu w Warszawie!

MŁODSZY BRAT MA ZAWSZE GORZEJ?

PS: Yatta 2 na Chmielnej już nie funkcjonuje, ale lokal na Bartoszewicza ma się jak najlepiej! :D Zostawiamy poniższe w ramach "archiwum dobrego ramenu" ;)

Yatta Ramen - japoński comfort food - recenzja!

Po paru zawirowaniach i zmian lokali, na Chmielnej powstała druga Yatta. Nie wiem czemu w zasadzie nic w internecie się o niej mówi. Jednocześnie współwłaściciele skupiają się na pozostałych miejscach, dodatkowo pierwszy lokal na Bartoszewicza trochę narobił szumu i przyćmił swojego młodszego brata. A szkoda.

Bo tutaj też robią bardzo dobry ramen! Kiedy wpadliśmy tam, wszystkie pozycje były robione na bazie z bulionu tonkotsu. Spróbowaliśmy rzutem na taśmę vegan tonkotsu i miso tonkotsu (oba po 33 pln) bo lada moment karta miała się zmieniać. Vegan przyatakował mocnym, gęstym i ciężkim smakiem grzybów. Bardzo mocny i skondensowany z pasującymi do tego dodatkami - w szczególności kawałkami kumkwata. Miso ramen był mniej esencjonalny i zarówno mnie jak i Anecie smakuje bardziej wersja "spicy miso" dostępna w Yatta1.

Yatta Ramen - japoński comfort food - recenzja!

Lokal ciągle utrzymany w tym fajnym barowo-miejskim stylu i tylko brak mi zdjęcia Cesarza z Yathai które było tu wcześniej ;) No ale Cesarz Tajlandii nijak się ma do zup z Japonii ;) Lokalizacja w centrum jest całkiem niezła, a będzie jeszcze lepsza kiedy tylko koniec remontu odkryje wejście główne - póki co musicie uwierzyć nam.

Yatta Ramen - Bartoszewicza 3, Warszawa

Yatta2 Ramen - Chmielna 26, Warszawa

Jeśli jedliście w Yatta i zgadzacie się z recenzją - będzie nam przemiło jak podacie dalej wpis!

Przeczytaj również

Skomentuj!

Strona korzysta z ciasteczek (cookies), żeby przyśpieszyć jej działanie i poprawić jakość dla czytelnika. Akceptuj Czytaj więcej