Wszyscy tracą, a firmy z wynosami nie? Warszawa na wynos cz.2

przez Kuba

Oddajemy się dyskusji i pisaniu w czasach kwarantanny i dajemy Wam jeszcze jeden tekst w ramach naszego #wspieramgastro! Oraz tego kto i jak pomaga (albo i nie) naszym ulubionym lokalom. Oraz dlaczego to nie takie proste!

Zmobilizował nas do dyskusji podcast Radia Kampus „Jaja w kuchni” prowadzącego Marcina z fanpejdżem o tej samej nazwie (link). Będziemy się tu odwoływać do tego co zostało powiedziane, więc zachęcamy do uważnego przesłuchania i wyciągania wniosków! Link do audycji na Spotify TUTAJ, a to już trzecie nagranie z cyklu „Gastro w czasach zarazy”. Warto posłuchać choćby dla samych komentarzy właścicieli lokali, którzy są w pierwszej linii frontu walki z malejącym rynkiem jedzenia na dowóz (i na mieście).

O CO W OGÓLE POSZŁO? 30 PROCENT

Photo by Latrach Med Jamil on Unsplash

Photo by Latrach Med Jamil on Unsplash

Cała dyskusja wzięła się od pomysłu jednej z firm dowozowych na pomoc w tych trudnych czasach Akcja pod tytułem #WspieramyLokalneRestauracje. My, jako blog, również dostaliśmy propozycję wejścia w akcję, która na pierwszy rzut oka wygląda bardzo spoko.

Niestety nasze adresy są poza zasięgiem dowozów, więc życzyliśmy powodzenia i bez wgłębiania się w temat odmówiliśmy. Lepiej i mocno biznesowo podeszła do tematu Julita z Wrzącej Kuchni (link) – a po dłuższych rozmowach okazało się, że platforma chce rozdać trochę kuponów blogom/influencerom, nabić #hasztag i ogłosić udane wspieranie gastronomii. Gorzej, że w międzyczasie biorą sporo kasy jako prowizja za dostawy. Średnio 20-30%. Zrobiło się trochę nerwowo.

Następnie w audycji krzyki i wrzawa jak to dużo, jak zabierają, jak nic nie robią. To nie stenogram, musicie posłuchać sami, a my mamy kilka punktów o których warto pomyśleć i rozważyć, a które mają wpływ na obecny rynek jedzenia.

DLACZEGO NIE ZAMAWIAĆ PRZEZ PLATFORMY DOWOZOWE?

Dlaczego #f*ckthesystem i rzucamy rękawicę korporacjom?? Tu głównym argumentem jest ta wspomniana wysoka marża i w zasadzie za co te pieniądze się płaci? Firmy opowiadają odbijają to nakładem na reklamę, utrzymaniem aplikacji, a gdzieś z tyłu głowy widzimy tę wielką maszynę korporacyjną obsługującą knajpy.

Ceny za dostawy są dość wysokie, przy tanich i prostych daniach jak burger dochodzą do połowy ceny samego posiłku! No i też znany u nas problem odległości dostaw. Tłumacząc się utrzymaniem jakości, dostawy z miejsc z centrum rzadko przekraczają 5-7km. To oznacza, że 2/3 stolicy i tak tego jedzenia nie zobaczy.

Jest też ta cała narracja "Dawid vs. Goliat". Oczywiście lokali jest mnóstwo, ciężko wytargować samodzielnie małe stawki, kiedy na rynku dostaw są trzy czy cztery firmy i każda będzie żyłowała jak największy zarobek dla siebie. Miejsca raczej walczą o swoją pozycję, niż poświęcają czas żeby zbierać się w grupy i walczyć o lepsze marże dla siebie.

DLACZEGO ZAMAWIAĆ PRZEZ PLATFORMY DOWOZOWE?

Photo by Thomas Peham on Unsplash

Photo by Thomas Peham on Unsplash

Nie chcemy tutaj wjeżdżać na białym koniu i bronić "uciśnionych i biednych korpo", ale czujemy potrzebę pokazania drugiej strony medalu. Chodzi głównie o koszta dowozu i utrzymania procesu jakim jest dostawa. Ten temat słusznie poruszył we wspomnianej audycji Mateusz z Kury (reklama niesponsorowana – najlepsze smażone kuraki w mieście ;) link).

Z wypowiedzi wynika, że przeliczył koszta pracy z własnym a cudzym dowozem i jest to bardzo trudne i uciążliwe do zorganizowania. A żeby to przeprowadzić trzeba mieć naprawdę porządne zaplecze do dowozów, na co oczywiście nie każdego stać. Desygnowanie tego na firmę trzecią i nie zastanawianie się nad logistyką i transportem jest z pewnością sporym ułatwieniem, jeśli jedyną rzeczą jaką musisz się zajmować to te wydanie paczki z jedzeniem. No i jeśli macie wybór zamówić albo nie zamówić w cale, to nawet te 30 czy ileś procent nie wydaje się aż tak złe, co też trzeba wziąć pod uwagę. Chyba że traci się kasę na każdej dostawie...

Te cytowane trzydzieści procent to nie tylko pracownicy biurkowi wysyłający względnie średnie mejle do blogerów. To zapłaty kurierom, których trzeba opłacić. To zaprojektowanie i utrzymanie aplikacji, która pomoże ustalić trasy na podstawie zamówień, znajdzie dostępny transport, zaproponuje jedzenie znajdujące się w pobliżu. Cała masa szczegółów i szczególików ponad tabakę już dziejącą się na kuchni. Myślę, że gdyby dowozy był takie proste, to każdy by to robił "sam z siebie" i nie potrzebowałby pośredników 'zdzierających' te procenty i marże.

Trzeba też dodać, że przedsiębiorcy i właściciele lokali dostosowują się do nowej sytuacji. To, że teraz każdy prowadzi wynosy i dowozy (własne bądź nie), może być jakimś rozwojem biznesu. Ale niekoniecznie tak będzie zawsze . Może się okazać, że po całym okresie kwarantanny 90% miejsc z tego zrezygnuje, bo zmieniły się okoliczności a zyski są za niskie żeby to było opłacalne. Znów, niezależnie od tego czy kurierem jest dorabiający student na rowerze czy kelner przerobiony na kuriera. Co w takiej sytuacji? Platformy dowozowe nie funkcjonują bo padły z braku współprac, a lokale przestały dowozić bo się nie opłaca. No i wracamy do punktu wyjścia.

PODSUMOWUJĄC

Moim zdaniem, to nie marża jest tu głównym problemem. W innych warunkach, kiedy biznesy idą dobrze pracując normalnie, łatwiej jest się zdecydować na oddanie sporej części potencjalnego zarobku i rozszerzać biznes o dostawy. W szczególności kiedy robi się tzw. outsourcing i całą tego typu logistykę ogarnia za Ciebie firma trzecia. To wygodne, zbiera sporo obowiązków i dodatkowych tematów.  Dostawa jest dużo trudniejsza niż się wydaje i "ktoś" musi za to zapłacić. A w domyśle ten ktoś to po części też my, konsumenci. Bo wiele razy zetknęliśmy się, że ceny w Wolcie są o 2-4 złotych droższe niż w karcie (lub więcej). Nie chce mi się wierzyć, że to tylko opakowania na wynos.

Mamy sytuację, gdzie wielu średnich i małych przedsiębiorców ma problem. Rozmawiamy o gastronomii, bo ta jest nam szczególnie bliska, ale dzieje się tak wszędzie. Myślę, że jest bardzo mało pomocy, a bardzo dużo przeciwności i w takich warunkach same stories z #hasztag to nie jest pomoc jakiej wielu oczekiwało. To sprawia wrażenie wyciskania cytryny i zarabiania na podbramkowej sytuacji innych. To nie tylko nieładne, ale też strasznie krótkowzroczne. Czy tak ciężko jest się przestawić żeby odjąć sobie trochę i przetrzymać? Ale wierzę, że i do tego dojdziemy. Dla wspólnego dobra.

A co my możemy? Próbujmy, zamawiajmy, odbierajmy i zostawiajmy pozytywne komentarze miejscom gdzie nam smakuje.

Co sądzisz? Jak zamawiasz? Daj znać w komentarzu!

Wszyscy tracą, a firmy z wynosami nie? Warszawa na wynos cz.2

świetna grafika od @sprawnymarketing / @adriaadamsco

Przeczytaj również

Skomentuj!

Strona korzysta z ciasteczek (cookies), żeby przyśpieszyć jej działanie i poprawić jakość dla czytelnika. Akceptuj Czytaj więcej