STIXX Bar & Grill

przez Ewa

Stixx Bar & Grill istnieje co prawda już od ponad dwóch lat w Warszawie, jednak gdzieś schowany między biurowcami umknął mojej uwadze. Teraz żałuję, że wcześniej nie znałam tego miejsca. Być może miała na to wpływ sama nazwa „Bar & Grill”, która na pierwszy rzut oka mogłaby sugerować raczej prostą, wręcz sieciówkową knajpę. Inną kwestią jest różnorodność smaków serwowanych w Stixx. Począwszy od europejskich, przez indyjskie, po tajskie.

Niestety moje doświadczenia z kuchniami mieszanymi nie zawsze były udane…

Często spotykałam się z tym, że po prostu szef kuchni na siłę mieszał różne smaki i dania ze względu na brak umiejętności. A jak potocznie wiemy, to „jak coś jest do wszystkiego to jest do niczego”. Nie można oczekiwać od jednego kucharza, że będzie specjalistą w zakresie dań włoskich, azjatyckich i  deserów jednocześnie. Takie rozwiązania zawsze źle się kończą i odpijają się na jakości dania.

Stixx pokazał, że wcale nie musi tak być. Podszedł do tematu wręcz biznesowo tworząc małą machinę organizacyjną w obrębie swojej restauracji.

Zacząć trzeba od samych gabarytów knajpy…

Lokal mieści się przy Placu Europejskim, w dawnym magazynie, który po całkowitej renowacji zyskał drugie życie. Wnętrze jest eleganckie i dość surowe. Dominują tu szkło, metal oraz niesamowite obrazy. Co pierwsze rzuca się w oczy to ogromna powierzchnia jaką dysponuje Stixx Bar & Grill. Główna sala jest w stanie pomieścić trzysta pięćdziesiąt osób, dodatkowo istnieje też druga sala, którą można zarezerwować na zamknięte uroczystości. W całym lokalu może być do tysiąca osób jednocześnie. Mimo takiej powierzchni nie zobaczymy tu tendencji jak w wielkich sieciowych knajpach. Restauracja zachowuje styl, elegancje i poczucie intymności.

Niesamowity wystrój

Niesamowity wystrój

Nad taką powierzchnią trzeba umieć zapanować. I tu wychodzą kolejne, dobrze przemyślane działania knajpy. Odpowiednia ilość kuchni, kelnerów i obsługi pozwala na to żeby zachować odpowiedni poziom niezależnie od ilości gości.

Pomyślcie co by było gdyby miał to wszystko ogarnąć jeden szef kuchni?

Niewykonalne. Prawda? Dlatego w przypadku Stixx kucharzy jest około trzydziestu, a za każdy rodzaj odpowiada inny szef, który jest specjalistą właśnie w tej dziedzinie. Model pracy stworzony przez restauracje pozwala na utrzymanie jakości w każdej kuchni, której podejmują się serwowania, a my możemy cieszyć się różnorodnością i wyborem nie obawiając się przeciętnych lub słabych dań.

W ramach naszej wizyty mieliśmy przyjemność spróbować nowego menu, które teraz dostępne już będzie w lokalu. Dodatkowo mogliśmy się trochę więcej dowiedzieć o systemie ich pracy i ich planach.

Na początku była… przystawka

Na przystawkę dostaliśmy Carpaccio z wołowiny Wagyū 9+ Kobe style z marynowanymi karczochami. Wołowina pochodząca z japońskiego bydła charakteryzuje się swoją marmurkowatością i dość równomiernie rozłożonym tłuszczem. Ogromna dbałość już podczas hodowli krów niesamowicie wpływa na późniejszy smak mięsa.  Jest ono tak delikatne i miękkie, że praktycznie nie trzeba go kroić. Rozpływa się jak masło. Przystawka ta jest na pewno godna polecenia i chociaż nie należy ona do najtańszych warto mieć na uwadze, że mięso jest najwyższej jakości. To przede wszystkim stąd wynika taka cena. Gdybyśmy szukali i znaleźli sporo taniej serwowaną wołowinę wagyū, to raczej powinno to zacząć budzić to nasze wątpliwości co do prawdziwości jej pochodzenia. Na pocieszenie mogę powiedzieć, że porcja serwowana w Stixx jest naprawdę spora, wręcz większa niż standardowo serwowane carpaccio wołowe w Warszawie ?

Carpaccio z wołowiny Wagyū

Carpaccio z wołowiny Wagyū

Koleją przystawką, jaką jedliśmy było Risotto z delikatną smażoną grasicą oraz suszonymi smardzami. Tu po raz kolejny muszę zwrócić uwagę na niespodziewanie duże porcje podawane w Stixx. Chociaż w ramach degustacji otrzymaliśmy połówkę normalnej porcji, już wtedy była ona dość syta. Samo risotto było dobrze przyrządzone, odpowiednio słone i aromatyczne od grzybów. A smak i konsystencja grasicy robionej na klarowanym maśle dopełniała to danie. Z ciekawostek jakich się dowiedzieliśmy podczas kolacji to to, że na terenie Polski występują smardze, jednak ich zbieranie jest zabronione. Restauracja Stixx sprowadza grzyby do swoich potraw ze Słowacji.

Risotto z grasicą oraz smardzami

Risotto z grasicą oraz smardzami

Jak wspomniałam na początku, kuchnia Stixx jest wielokulturowa i nie mogło zabraknąć również orientalnych smaków. Na danie główne otrzymaliśmy przepiórkę z pieca tandor marynowaną w jogurcie, imbirze, czosnku i indyjskich przyprawach. Do kuchni indyjskiej zawsze podchodziłam z dystansem. Większość potraw jakie do tej pory próbowałam, choć smaczne, zawsze były niesamowicie ciężkie, tłuste i z reguły podawane w formie mało estetycznych sosów. Tutaj bardzo pozytywnie się zaskoczyłam. Delikatne mięso przepiórki i odpowiednio dobrane potrawy sprawiły, że danie miało ten orientalny klimat, jednocześnie zachowując lekkość i elegancje.

Przepiórka z pieca tandor

Przepiórka z pieca tandor

To nie koniec naszej rozpusty…

Kolejna potrawa i kolejny strzał w dziesiątkę. Selekcja steków a wśród nich T-bone oraz Ribeye. T-bone to stek z kością, który zawiera w sobie aż dwa rodzaje mięsa. Z jednej strony jest to polędwica, z drugiej zaś kawałek rostbefu. W Stixx dowiedzieliśmy się, że T-bone sezonują minimum trzydzieści dni na sucho, a potem czternaście na mokro. Drugi rodzaj mięsa czyli Ribeye to kawałek antrykotu z górnej części żeber. Mięso jest bardziej intensywne w smaku i posiada małe niteczki tłuszczu, które tworzą efekt marmuru. Ribeye sezonowany jest tu na mokro.

Steki

Steki

Chociaż można mieć swoje preferencje co do kawałków mięsa, jedni lubią bardziej tłuste, drudzy chude to żadnemu z nich nie można odmówić niesamowitego smaku. Odpowiednio przyrządzone, nie nazbyt wypieczone były wręcz przepyszne. Takie mięso wato jeść dla samego ich smaku. Dodatkowym plusem są samodzielnie robione sosy. Do wyboru mieliśmy bbq, pieprzowy oraz chimichurri ( mocno ziołowy). Nie wiem jak wy, ale ja kupny sos bbq wyczuję na kilometr i podawanie go do tak dobrych steków jest wręcz zbrodnią. Na szczęście tu nie ma mowy o kupnych sosach.

Nie może obejść się bez deseru…

Na koniec otrzymaliśmy Grand dessert. Wśród nich lody, ciastka, owoce i co mnie najbardziej zaskoczyło… bardzo smaczne makaroniki. Również robione przez restauracje, a nie kupowane. Kto by się spodziewał? Zwłaszcza, że niedawno wraz z Anetą poszukiwałyśmy najlepszych makaroników w Warszawie i uwierzcie mi, że te od Stixx dorównywały niejednej cukierni, która specjalizuje się tylko w tych wypiekach.

Słodkości

Słodkości

Jest jeszcze jedna kwestia, która jest bardzo ważna, a ja sama dopiero się jej uczę. Jest to odpowiedni dobór win do dań. Dzięki uprzejmości i dobremu wyczuciu sommeliera, do każdej z tych potraw otrzymaliśmy odpowiednio dobrany alkohol. Chociaż pozornie mogłoby nie mieć to znaczenia lub sami nie zwracamy na to uwagę to każde z tych win idealnie komponowało się z potrawą i wydobywało jej smak.

Z restauracji wyszliśmy bardzo zadowoleni i dopieszczeni. Kuchnia obroniła się smakiem, a obsługa swoją kompetencją i profesjonalizmem. Myślę, że wrócimy tam jeszcze. Zwłaszcza na dania tajskie i indonezyjskie. Teraz już wiemy, że mimo różnorodności kuchni w menu, każda z nich jest przemyślana i dobrze wykonana.

Stixx Bar & Grill

plac Europejski 4A,

00-844 Warszawa

Przeczytaj również

Skomentuj!

Strona korzysta z ciasteczek (cookies), żeby przyśpieszyć jej działanie i poprawić jakość dla czytelnika. Akceptuj Czytaj więcej