Maryensztadt Craft Beer & Food

przez Kuba

Z założenia staram się unikać miejsc do jedzenia w bezpośrednim sąsiedztwie atrakcji turystycznych. Wysokie ceny najmu windują ceny jedzenia, które częściej niż rzadziej jest co najwyżej średniej jakości. Tyczy się to zarówno jedzenia w Polsce jak i poza krajem. Jednak wuzetka z boczku zmienia wszystko.

MARYENSZTADT CRAFT BEER & FOOD

To jedno z dań na kolacji degustacyjnej połączonej z piwnym ‘food pairingiem’ zainteresowało mnie i zachęciło do wybrania się do lokalu przy ul. Szeroki Dunaj. Te pierwsze wrażenia w Internecie były na tyle dobre, że postanowiliśmy z Anetą sprawdzić te rekomendacje.

Maryensztadt Craft Beer & Food

Patrzę z góry i myślę ...

Do lokalu przychodzimy w niedzielę punkt 17.00. Pogoda dość średnia, na warszawskiej starówce nie ma tłumów, a w lokalu to już zupełne pustki. Strasznie to zawsze wygląda i nastawia bardzo zachowawczo do jedzenia. Maryensztadt musiał się o tyle mocniej postarać, żeby do siebie przekonać. Z menu wyłuskujemy zestaw wędlin z pieczywem i piklami (39pln – zestaw dla min. 2 osób), chleb z domowym majonezem (6 pln) i krem z ziemniaka z topinamburem i portobello (17 pln).

Wędliny jest bardzo łatwo popsuć, na przykład oszczędzając na produkcie, ale nie tutaj. Widać trochę czasu i pracy włożonej w przepisy – najlepszy z całego zestawu jest tłuściutki boczek i mokry, zbity pasztet. Nie są to wyżyny włoskich desek ale smakuje i do piwa jak najbardziej. Te zresztą zamawiam zachęcony kraftowymi nazwami, nalewakami i bardzo fajnie urządzoną częścią barową. No i piklowane warzywa, to jest teraz modne, zdrowe i dobre, brać! Tak na marginesie, wszelkie wędliny i dodatki powinno podawać się na deskach – Włosi opracowali tu niezawodny system o lata świetlne lepszy od naszych pater czy talerzy i tego będę się trzymać :)

Maryensztadt Craft Beer & Food

wędlinki na... talerzu ;)

Zupa konsystencji bardzo gładkiej, smaczna i treściwa, przysypana trochę zbyt dużą ilością rukoli jak na moje niekoniecznie wegetariańskie upodobania. Jest to trochę czepianie się, ale właśnie od tego tu jesteśmy, żeby zarówno wady jak i zalety uwypuklić i podać Wam na tacy, zanim Wy zamówicie coś czego nie chcecie. Kończąc wstęp - przystawki zrobiły apetyt na więcej i o to właśnie chodzi. W szczególności rzeczy proste, jak wędliny właśnie, lub ten domowy majonez z chili.

Maryensztadt Craft Beer & Food

Zupka :)

CZY PASSA ZOSTAŁA PRZEŁAMANA?

Czy wreszcie zjemy dobrze na starówce? W sumie trochę nawijam a precedens już jest – Warszawski Sznyt pozachwycał nas na Fine Dining Week – przeczytacie tutaj. Ciężko jednak porównywać kolację degustacyjną do regularnej wizyty, aczkolwiek wierzę i ufam, że Sznyt i bez ‘wydarzenia’ karmi wybornie.

Wracając do Maryensztadtu. Na główne zamawiamy pierogi z kaczką i zielonym groszkiem (32 pln) oraz polik wołowy z domowymi kluskami i boczniakiem (42 pln). Zacznijmy jak u Hitchcock’a -trzęsienie ziemi w moim żołądku przy tym poliku pokonało wszelkie filmowe katastrofy. Król całej wizyty, mięso miękkie, można rwać palcami. Smak delikatny i ciemny, zawarty również w sosie z którego polik wyciągnięto. Domowe kluski świetnie to wszystko wciągały i zatrzymywały, puree było równie pyszne, a każdy kolejny kęs był tym smutniejszy, że coraz mniej tego cuda zostawało na talerzu.

Maryensztadt Craft Beer & Food

Ach ten polik!

Pierogi nie wytrzymały tej konkurencji. Były niestandardowo zrobione, w kształcie przypominające bardziej uszka do barszczu. Ciasto nie za cienkie i nie za grube – pozwalały zasmakować farszu jednocześnie się nie rozpadając. To ten przyjemny balans którego szukamy jedząc. Sam farsz był smaczny, aczkolwiek to nie były nasze życiowe pierogi. Ot zwykłe pierogi z mięsem. Co dziwne i jednak na minus – po przeczytaniu pozycji w menu spodziewaliśmy się trochę innego dania. Zamiast ugotowanego groszku rozsypanego po talerzu liczyliśmy na jakiś większy twist. Chociaż dodatek liści mięty fajnie pasował i dodawał pewnego odświeżenia.

Maryensztadt Craft Beer & Food

Pierogi bez twistu

PRACA, PRACA i JESZCZE WIĘCEJ PRACY

Deser musiał być. Bo z deserem to jest tak, że z jednej strony potrafi rzucić na kolana i dodać +10 do całego posiłku. Z drugiej może być zupełnie odwrotnie (ach ale dzisiaj farmazonię, dawać żarcie :) ). A ciasto marchewkowe z jogurtem i cytryną (17pln) w Maryensztacie? Uplasowało się gdzieś pośrodku – na (nie)szczęście, zależnie od punktu widzenia.

Maryensztadt Craft Beer & Food

Dodatek jogurtu z cytryną to bardzo fajny pomysł, ciasto było mokre, ale zupełnie nie w naszym stylu. Tak chyba jest z całą kuchnią tutaj. Dobre składniki, dobre pomysły i praca, dużo pracy. Z obserwacji widzę, jak gastronomia jest bardzo niewdzięczną ze sztuk. Niekończące doskonalenie techniki, próbowanie, szukanie i znów doskonalenie. Lokal jak na swoją lokalizację zaskoczył nas niewygórowanymi cenami i w porządku jedzeniem po które jednak nie będę tak często wracać jak myślałem. Możliwe że przyszedłem tu ze zbyt wygórowanymi oczekiwaniami - w końcu menu w kolacji degustacyjnej wyglądało świetnie, jednak nic z tego finalnie nie znajdowało się w karcie, a szkoda.

Patrząc jednak na poziom i rodzaj gastronomii na starówce, cieszę się że takie miejsce jak Maryensztadt powstało. Zdecydowanie ponad średnią w okolicy, a przy tym z atmosferą na popołudniowe rozmowy przy kraftowym piwie.

Maryensztadt craft beer & food, Szeroki Dunaj 1, Warszawa

Przeczytaj również

Skomentuj!

Strona korzysta z ciasteczek (cookies), żeby przyśpieszyć jej działanie i poprawić jakość dla czytelnika. Akceptuj Czytaj więcej