Kuchnia ukraińska – Restauracja Kanapa

przez Ewa

Kuchnia ukraińska – Restauracja Kanapa

[Uwaga! Kanapa padła ofiarą koronawirusa i w Maju 2020 się zamknęła!]

Chociaż restauracja Kanapa otwarta jest już od jakiegoś czasu to dopiero teraz zwróciłam na nią uwagę. Czemu? Przede wszystkim dlatego, że szukałam nowych smaków. Mimo, że wciąż moim numerem jeden jest azja to od czasu do czasu nachodzi mnie ochota na coś innego.

Kanapa mieści się na górnym Mokotowie, w przedwojennej kamienicy. Reklamuję się jako nowa kuchnia ukraińska, z elementami molekularnej gastronomii. Co ciekawe, a dowiedziałam się tego dopiero po wizycie, jest to kolejny lokal właścicieli. Pierwsza, oryginalna „Kanapa” powstała w Kijowie w 2013 roku. To właśnie tam Dymitr Borysow zapoczątkował zabawę z unowocześnieniem kuchni ukraińskiej. Pomysł i wykonanie zostały na tyle dobrze przyjęte przez gości, że w tej chwili istniej aż trzynaście lokali.

Zaczynamy

Zaczynamy

Menu Kanapy dzieli się na dwa rodzaje...

Pierwsze z nich są sety, czyli całe kompozycje obiadowe, na które składają się przystawki, zupa, danie główne i deser. Druga zaś część menu jest tą klasyczną, gdzie każdą potrawę możemy kupić osobno. Ponieważ restaurację odwiedzałam w ramach babskiego wypadu z koleżankami zdecydowałyśmy się zamawiać pojedyncze dania.

Zjem świeczkę...

Na początek jako tak zwane czekadełko serwowana jest Świeca jadalna z chlebem. I rzeczywiście na stół przynoszona jest zwyczajnie wyglądająca świeczka. Na pierwszy rzut oka trudno jest rozróżnić ją od zwykłych, stearynowych. Po rozpaleniu masło zaczyna się powoli topić i spływać. Wtedy można zacząć swoją zabawę i maczać kawałki chleba. Pomysł bardzo ciekawy, oryginalny i umila czekanie na potrawy. Chociaż smakowo było to po prostu masło to duży plus za ciekawą formę podania tak pozornie prostego starteru.

Świeca jadalna

Świeca jadalna

Z przystawek zdecydowałyśmy się na dwie. Pierwszą z nich była Ostryga z kawiorem z jesiotra ( 25 zł). Skusiłam się przede wszystkim dlatego, że nigdy nie próbowałam kawioru z jesiotra. Teraz już wiem, że to zupełnie nie mój smak ;) I mimo, że kawior sam w sobie lubię to zdecydowanie preferuję ten mały i sprężysty. Tutaj ikra była trochę większa i zupełnie miękka, prawie rozpływająca się jak masło. Ta konsystencja nie zostanie moją ulubioną. Jeżeli chodzi o ostrygę to jej jakość i świeżość prezentowały się całkiem nieźle jak na polskie warunki. Oczywiście w pamięci pozostają wciąż przepyszne i świeże ostrygi jakie jedliśmy w Szkocji, na wyspie Skye. Tego smaku nie da się zapomnieć. Mam jednak świadomość, że importując owoce morza i ryby nigdy nie dostaniemy równie świeżych jak te prosto wyłowione z wody. Dlatego też przyjmując pewną dozę tolerancji, te z Kanapy muszę ocenić jako bardzo przyzwoite.

Ostryga i kawior z jesiotra

Ostryga i kawior z jesiotra

Druga przystawka to Galareta z królika z chrzanem i musztardą ( 19 zł). Tutaj do czynienia mamy już z pewną nietuzinkową teksturą i konsystencją dania. Teoretycznie jest to po prostu mięso w galarecie ale zarówno na górze jak i na dole połączone jest z musem musztardowym i ćwikłowym. Takie podanie nadaje potrawie pięknych kolorów, a całość prezentuje się od razu lepiej.

Galaretka z królikiem

Galaretka z królikiem

Ciekawa zupa...

Myślę, że jednym z najbardziej rozpoznawalnych i oryginalnych dań serwowanych w Kanapie jest barszcz czerwony z uszami wieprzowymi ( 29 zł). Oprócz tego, że świetnie smakuje, jest esencjonalny i bogaty w składniki, to przede wszystkim jest świetnie podany. Całość serwowana jest w opiekanej kapuście. Efekt naprawdę super. Sami zobaczcie!

Barszcz

Barszcz

Drugą zupę udało mi się tylko spróbować. Chłodnik buraczany z szyjkami raków (22 zł) prezentował się naprawdę dobrze chociaż trzeba mieć na uwadze, że jest to pewna wariacja chłodnika jaki myślę wszyscy znamy. Kawałki raków są mocno wyczuwalne, a sam chłodnik jest gładki i gęsty.  Bardziej jak mus. Mi ta forma podania odpowiadała jednak zamawiając tą zupę trzeba być gotowym na jej inne wydanie.

Pierogi rządzą!

Osobno w karcie królują pierogi. Nie bez powodu użyłam słowa „królują” bo według mnie to najlepsze potrawy serwowane w tym miejscu. My zamówiłyśmy dwie wersje rybne. Pierwsza z nich to czarne pierogi z sandaczem i boczkiem wędzonym ( 29 zł). Ciekawie podawane, bowiem w podłużnym, drewnianym korytku ułożone równo w rzędzie. Na wierzchu kawior ze śledzia i kwaśna śmietana. To co zasługuje na zachwyty to cienkie, delikatne i czarne ciasto oraz delikatny farsz rybny. Druga wersja pierogów podana była rónie elegancko, w przepięknej zastawie z logo restauracji. Pierogi z wędzoną makrelą ( 29 zł) były równie pyszne. Ich farsz był wyraźniejszy niż sandacz, a ryba miała wyraźnie wędzony posmak. Jedyne czego żałuje to to, że porcje pierogów są troszkę za małe jak na danie główne, a trochę za duże jak na przystawkę. Szkoda bo są nieziemskie i chciało by się zjeść więcej. Mam nadzieję, że kiedyś pojawią się w wersji pełnego dania głównego.

Pierogi z wędzoną makrelą

Pierogi z wędzoną makrelą

Na główne...

Z dań głównych zdecydowałam się tylko na jedno. Po prostu zaszalałyśmy z innymi daniami i nie starczyło już miejsca. Postawiłam na pierś kaczki z cykorią, marchewkowym gratinem oraz sosem wiśniowo-winnym ( 46 zł). Tu wyjątkowo miałam mieszane uczucia w stosunku do tej potrawy. Na plus na pewno mięso. Delikatna i soczysta pierś z kaczki była bardzo dobrze przyrządzona. Sos wiśniowy również idealnie zagrał z mięsem. Co mnie nie przekonało to warzywne dodatki. Grillowana cykoria, chociaż smaczna, to jednocześnie bardzo ciężka do zjedzenia. A przynajmniej trudno było ją elegancko zjeść. Pod tajemniczą nazwą „gratin” kryje się nic innego jak sposób pokrojenia i zapiekania warzyw. A dokładnie posiekanie go w cienkie plastry, wzdłuż, a nie w poprzek warzywa, a następnie ułożenie warstwami i przekładanie beszamelem. Oprócz ciekawej formy brakowało mi jednak głębszego wyrazu i charakteru marchewki.

Kaczka

Kaczka

Słodki akcent na zakończenie...

Na koniec ostatnim tchem wcinamy na spółkę miodownik ( 18 zł). Tutaj bardzo pozytywne zaskoczenie. Ciasto było wyjątkowo lekkie i miękkie. I choć całość była naprawdę słodka to nie przytłaczała. Takim słodkim akcentem miło zakończyć posiłek.

Miodownik

Miodownik

W Kanapie zjadłam smacznie. Spróbowałam kilku nowych rzeczy. Nie wszystkie mi podpasowały ale była to raczej kwestia gustu, a nie jakości lub wykonania. Jednak mimo tych wszystkich pozytywów nie wiem czy wrócę tu jeszcze. To co mi uwierało najbardziej to przytłaczający, ciężki i bardzo elegancki wygląd knajpy. Zanim tam poszłam sugerowałam się tylko tym jaką kuchnię serwują. Skoro knajpa unowocześnia ukraińskie dania to podświadomie miałam nadzieję na równie nowoczesny wygląd. Nic bardziej mylnego. Chociaż miejsce jest piękne to białe obrusy, elegancka zastawa na stołach, ogromny, kryształowy żyrandol w holu i ciężkie tapicerowane krzesła nie są w moim stylu. Przypominało to raczej miejsce gdzie można wyprawić urodziny babci. Razem z koleżankami nie czułyśmy swobody na babskie pogaduchy i śmiechy. Jeżeli natomiast nadarzy Wam się okazja na bardziej uroczysty obiad rodzinny to myślę, że to miejsce spełni Wasze oczekiwania.

Restauracja Kanapa

Ludwika Narbutta 10,

02-564 Warszawa

 

Przeczytaj również

Skomentuj!

Strona korzysta z ciasteczek (cookies), żeby przyśpieszyć jej działanie i poprawić jakość dla czytelnika. Akceptuj Czytaj więcej