Kryzys lokalu średniego

przez Kuba

Przejadając się przez lokale w stolicy, w Polsce, albo wręcz na świecie traktujemy to jak wędrówkę. Osobista podróż po nowych smakach, składnikach, daniach i emocjach które nim towarzyszą. Dzięki temu wyrabiamy sobie zdanie o tym jak powinien być zrobiony burger, stek, makaron, pizza czy cokolwiek innego.
Przychodzimy do miejsc które robią to świetnie i od tamtej pory stają się naszymi „benchmarkami”. Standardem który inna knajpa musi dorównać, żebyśmy powiedzieli: „Jest smacznie, polecam!”. Zdarzają się knajpy, a z praw statystyki zdarzają się dość często, które są dobre ale słabsze niż nasz top. Co wtedy?

Obiektywizm wrodzony czy wyuczony

Kulinarnie aparat

Nawet aparat nie jest obiektywny, mimo obiektywu ;) (suchar!)

Z tekstu na tekst dochodzę do wniosku, że obiektywizm jest kwestią treningu. Wyrabiasz sobie skalę i uczysz się, że każda skala ma dwa końce. Trafią się rzeczy i lepsze i gorsze, które na tej skali trzeba umiejscowić. Raz zjemy i stwierdzimy że jest OK, innym razem zjemy i nie możemy wyjść z wrażenia, że ktoś zrobił schabowego jeszcze lepiej niż nasz ulubiony. Moim zdaniem są dwa aspekty oceniania:

  1. Osobisty, gdzie więcej do powiedzenia ma stan umysłu z jakim podchodzisz do dania. Czy w pracy był dobry dzień. A może na ulicy przeciął Ci drogę rowerzysta, aż trzeba było przekląć pod nosem. Często rzeczy poza-jedzeniowe mają większe znaczenie niż to co dostajemy na talerzu.
  2. Właściwy, (nazwa robocza i opatentowana przez KN :) ), w którym rozmontowujesz jedzenie na części pierwsze. Zastanawiasz się co wrzucili w burrito, jak dużo papryki jest w kimchi, czy w sosie jest cytryna czy limonka.

Ten drugi aspekt powinien być głównym prezentowanym na blogu. Prawda jest jednak taka, że mieszają się one ze sobą.

I mieszać powinny, bo niedoprawionego tekstu nie będzie się czytać. A po niedoprawionej recenzji, nikt nie będzie chciał jeść.

Photo by NeONBRAND on Unsplash

Nie ma złej drogi, o ile wyciągasz wnioski

Po co o tym pisać?

Doszliśmy do drugiego pytania przy tych dywagacjach: "Czy powinniśmy Wam pisać o miejscach które nie są absolutnie zniewalające i zajebiste?"
Jest dużo blogów, kanałów na youtube i fanpejdżów fejsbukowych które skupiają się tylko na ekstremach. Najlepsze! Najsmaczniejsze! Urywa d**ę przy piątym kręgu szyjnym! Albo na ekskrementach – Najgorszy kebab jaki zjadłem! Po tym jedzeniu rozchorowałem się na cały tydzień! Potrzebne było płukanie żołądka. My tu mówimy o jedzeniu a nie o tabloidowych sensacjach, szukamy miejsc gdzie możemy coś zjeść i wyjść z uśmiechem na ustach. Odpowiedź na powyższe pytanie jest bardzo prosta:

Absolutnie TAK! I to z paru powodów

Photo by Linh Pham on Unsplash

Tak składamy teksty ;)

Przede wszystkim informacyjnie. Wyobraźcie sobie, że idziecie na spacer. Mijacie wyglądające na pierwszy rzut oka spoko miejsce, ale zastanawiacie się czy wejść. Sprawdzacie w internecie i bum! Jest recenzja, Kulinarnie polecają (a przecież mamy do nich zaufanie!), można wbijać. "Po drugie primo", do najlepszych miejsc są kilometrowe kolejki i rezerwacje na kwartał z góry, a nie zawsze jest czas zadzwonić wcześniej. Przyda się wtedy plan B.

Apropos zapasowych knajp, trzeba pamiętać, że to co nazywamy średniakiem może być naprawdę dobrym miejscem ze smaczną kuchnią. To jest ten problem który rozpisałem w tytule:

Kryzys lokalu średniego

Bardzo ciężko jest umiejscawiać na skali lokale które są gorsze niż coś co jedliśmy. Co z tego, że robią smacznie, zdrowo, nienagannie, jeśli ktoś w ich kategorii jest absolutnie "Naj". Bardzo ciężko wygrać w takim pojedynku, kiedy jest się porównywanym do wspomnianego "benchmarku". I nie znaczy to wcale że jest źle. Ująłbym to tak: "o małe że", albo "prawie perfekcyjnie", "o szczyptę od ideału", może być różnie. Staramy się być obiektywni i konkretni, a im więcej zjemy tym więcej odniesień na naszej skali. Przy okazji podobnie też jest, kiedy porównujemy coś co przyjechało do nas zza granicy. Azja, pizze w piecach opalanych drewnem, paella itd.  Co innego odtwarzanie dania u nas, w rodzimych warunkach. Co innego jeść na wakacjach, kiedy po piątym drinku (i bez widma nadchodzącego pracującego poniedziałku) wszystko smakuje wybornie. :)

No i na koniec, warto pisać o tych wszystkich miejscach, bo zdarza się, że przeczyta to kucharz, właściciel tam podający. Przeczyta, zrozumie, weźmie sobie do serca opinie ludzi, zarówno blogerów jak i nie-blogerów. Poprawi, ulepszy, przygotuje inaczej. My wtedy zajrzymy i przejemy się od nowa. Kto wie czy nie będzie to najlepsza rzecz jaką zjemy. Umarł król, niech żyje król!

Smacznego!

 

Przeczytaj również

2 komentarze

Namysłowska 3 30 maja 2018 - 11:13

Bardzo przydatny wpis. Sama często korzystam z opinii na „guglach”, a wiedząc, że są dla mnie przydatne – sama też oceniam. Staram się jednak być bardzo obiektywna i w miarę możliwości, stanąć po obydwu stronach. Świetnie napisała o tym ostatnio Paulina Młynarska w swojej ostatniej książce – „Jesteś wędrówką” w kontekście oceny hoteli: „Zanim „zmiażdżysz” i „zaorzesz” w necie miejsce, w którym przyszło ci spać podczas podróży, zadaj sobie, proszę, jedno pytanie: Po co tam pojechałam?”

Reply
Kuba Ol 30 maja 2018 - 20:49

Bardzo mądre słowa! Często borykamy się z tym jak obiektywnie ocenić i co ważniejsze, opisać knajpę. Z kolei niekoniecznie dla obiektywizmu się nas czyta :)

Reply

Skomentuj!

Strona korzysta z ciasteczek (cookies), żeby przyśpieszyć jej działanie i poprawić jakość dla czytelnika. Akceptuj Czytaj więcej