The Cool Cat Bar – impreza z klawymi kotami – recenzja!

przez Kuba

THE COOL CAT - SOLEC 38

Są takie miejsca, że kiedy nie wiesz gdzie iść, to pojawia się w głowie. Albo właśnie kończysz obiad/kolację i nie jesteś w pełni zadowolny, czegoś brakowało, potrzeba dodatkowo deseru albo drinka. Są takie miejsca, o których zawsze myśli się ciepło i w samych superlatywach. Takim miejscem jest dla mnie The Cool Cat.

Dziwne, że do tej pory nie zrobiliśmy jeszcze o tym lokalu żadnego tekstu. No dobra, to lekkie niedopowiedzenie, bo napisaliśmy coś krótkiego z opcji śniadaniowych (tu link) i jest w naszym rankingu najfajniejszych miejsc na śniadania w Warszawie (tutaj drugi link). Ale zabrakło "pełnoprawnej" recenzji ;)

SAME TŁUSTE KOTY

The Cool Cat Bar - impreza z klawymi kotami - recenzja!

Samo miejsce, położone na Powiślu, ulica Solec 38, jest dość niepozorne. Kiedyś był jeszcze neon, teraz niestety zdjęty. Z drugiej strony, kiedy tamtędy byśmy nie przechodzili to lokal jest pełny, a na stolik trzeba chwilę poczekać.

Nawiązując do początku tekstu i wyglądu tego "kota" to zawsze mam wrażenie że to lokal "dla wtajemniczonych". Że przychodzą tutaj kucharze i ludzie pracujący w gastro po godzinach (albo przed, na śniadanie). Ten obraz mam rozbudowany do tego stopnia, że czasem mam odruch powiedzenia na wejściu jakiegoś tajnego hasła, żeby tylko nas wpuścili ;) W tych odczuciach pomaga prowadzony przez Cool Cat'a fanpejdż na facebooku czy konto na instagramie, które swoją drogą jest jednym z lepiej prowadzonych przez lokale jakie odwiedzamy.

No ale niezależnie od renomy, mojego subiektywnego podejścia, czy działań reklamowych - trzeba bronić się jedzeniem. A dania tutaj są nie tylko znane, a wręcz krążą o nich legendy. Przede wszystkim o całodniowych śniadaniach (35 pln) w trzech różnych wersjach - azjatyckie, meksykańskie, śródziemnomorskie. To dzięki śniadaniom przyszliśmy tu pierwszy raz i było to chyba pierwsze śniadanie jakie jadłem na mieście! Nie licząc kebabów w centrum o 4 rano w drodze powrotnej z imprezy ;)

The Cool Cat Bar - impreza z klawymi kotami - recenzja!

Od kiedy powstał bliźniaczy lokal z dopiskiem "TR", w obu miejscach pojawiły się jeszcze inne opcje oprócz zestawów. To między innymi "Klasyczek" - jajecznica/omlet, chleb, serek, wędlinka (20 pln), czy standardowe tosty z awokado. O śniadaniach przeczytacie więcej w linkach wcześniej, a pora na coś większego!

JAK SMAKUJĄ DANIA GŁÓWNE?

Nie wiem jak określić rodzaj kuchni jaką tu serwują. Kuchnia azjatycka-fusion, to trochę za mało żeby być fair. Wystarczy spojrzeć w menu. Tteokbokki (27 pln) to potrawa z genezą w Korei. Ciasto ryżowe ugotowane na parze w kluski wielkości naszych polskich leniwych. Do tego rzadkie i mocno bazyliowe pesto z parmezanem i suszonym żółtkiem. Wygląda pięknie, orgia smaku i niezapomniana dla mnie pozycja. Za dodatkowe 12 pln, co robi te danie całkiem drogie, dobrałem sobie puree z trufli. AMEJZING! Nigdy w życiu nie jadłem czegoś tak dobrego - świetny dodatek dodający tyle warstw smaku do już zakręconego konceptu.

Drugi klasyk w menu to k-fries (35 pln). Fryteczki z wołowiną w słodkim koreańskim sosie bulgogi z jalapeno, kimchi, kolendrą i grana padano. Co prawda wydaje nam się, że frytki nie są robione na miejscu, to są naprawdę dobrze przygotowane - chrupka skórka, miękki środek. Świetne mięsko, mnóstwo przysypanych dodatków i mamy sycące główne danie albo sporą przystawkę do dzielenia się ze znajomymi przy drinkach.

The Cool Cat Bar - impreza z klawymi kotami - recenzja!

K-Fries

Ostatnim daniem tego wieczoru był specjal, który bardzo, bardzo mógłby zostać na stałe w menu!  Kluchy leniwe (19 pln) z liśćmi kaffiru, panko, palonym masłem i cypryjskim serem to prawdziwy orgazm w gębie. To pozycja najmniej azjatycka, a bardziej miks polskiej domowej kuchni z inspiracją włoskimi gnudi z twistem w postaci liści kaffiru. No po prostu mega i brak słów, a jak to koty czytacie - wrzućcie jeszcze do menu!

Jeśli jeszcze Wam mało, to polecamy na przystawki próbować bao ( 19 -32 pln). Sczególnie z boczkiem albo polikem wołowym. Tymi też zajadamy się przy byle okazji, a te bułeczki w Cool Cat to mój warszawski benchmark dla innych miejsc - po prostu najlepsze!

The Cool Cat Bar - impreza z klawymi kotami - recenzja!

Leniwe ;)

DRINKI I DESERY

Jest jeszcze jeden klasyk, znany chyba w całej stolicy, a wziął się właśnie tu. Pączek bao (18 pln) z lodami matcha i karmelem z miso. Gorący pączuś, zimne lody, i jedyne miejsce gdzie tak smakują mi lody o smaku matchy. Tylko dla żądnych mocnym smaków gastro-zajawkowiczów.

The Cool Cat Bar - impreza z klawymi kotami - recenzja!

 

Żeby nie było, knajpa ma w swojej nazwie również "bar", a to oznacza sporą i ciekawą kartę drinków.  Autorskie koktajle z nazwami piosenek typu "tanie disco" niezmiennie przypominają mi, że nie udało mi się jeszcze dotrzeć na słynne imprezy karaoke właśnie na Solec do Cool Cat'a. Będę polować dalej. Dziewczyny skusiły się na Eiffel 65 "Blue" (25 pln) z ginem i prosecco, oraz na Maxx "Get a way" (23 pln) z rumem, yuzu i limonką.

Wszystko w Cool Cat mówi do mnie "weź mnie" na zmianę z "bawmy się". I ja w to wchodzę...

Do zobaczenia!

Poprzedni tekst o The Cool Cat

Recenzja drugiego lokalu w centrum - The Cool Cat TR

The Cool Cat bar, Solec 38, Warszawa

 

Przeczytaj również

Skomentuj!

Strona korzysta z ciasteczek (cookies), żeby przyśpieszyć jej działanie i poprawić jakość dla czytelnika. Akceptuj Czytaj więcej